O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

czwartek, 30 stycznia 2014

Problem płciowy.

Perspektywa rychłej, mam nadzieję, przeprowadzki wymusza na nas szybkie i skuteczne rozwiązanie kilku spraw. Jedną z nich była decyzja, co dalej z hodowlą? Aktualnie na stanie mamy trójkę emerytów- Fionę lat 12, Jaskra lat 11, Gaję lat 10. Wymienione suczki są wysterylizowane, Jaskier zachował swoje klejnoty na skutek histerycznej reakcji Chłopa:

- Mnie też utniesz, jak będę stary???!!!
-A cóż w tym złego? Przecież to jest profilaktyka problemów z prostatą!

Skoro suczki sterylizuję, odpuściłam Chłopu i psu. Najwyżej będę miała na kogo zrzucić winę, jak coś z powodu tej decyzji stanie się pieskowi. Na raka jąder umarł jego ojciec. Wiem, że samo myślenie w ten sposób, to chwyt poniżej pasa, ale oburza mnie nierówne postrzeganie płci nawet w przypadku psów. Bez większych scen faceci godzą się na sterylizację suk, chociaż to jest bardzo poważna operacja związana z zagrożeniem życia, natomiast kosmetyczny zabieg likwidacji jąder wywołuje u panów zdecydowane reakcje histeryczne.

Tak, czy siak, została mi jeszcze Mantra, lat 7, która teoretycznie do ósmego roku życia mogłaby rodzić nam maluszki. I tu pojawia się słowo teoretycznie, bowiem zaszedł ciąg przyczynowo-skutkowy, który uniemożliwił w praktyce doczekanie się dalszego od niej potomstwa.
Po pierwsze, po dwóch cesarskich cięciach nasz weterynarz zasugerował, że trzeciego nie chciałby robić. Po drugie, Mantra poza czasem krycia, zapadała na ropomacicze, które trzeba było leczyć farmakologicznie. Po trzecie, trudno będąc na walizkach odchowywać szczenięta otaczając je właściwą opieką i troską.

Wszystkie te argumenty, szczególnie kwestia zagrożenia ropomaciczem, zaważyły na decyzji poddaniu Mantry sterylizacji. Zima jest czasem ku temu najlepszym, ponieważ mamy święty, niczym nie zmącony spokój, nie rozprasza nas robota na zewnątrz, gdyż prócz spacerów z psami, nie mamy powodów, by wychodzić z domu. Możemy wtedy dopilnować, by suczka nie wygryzła szwów z rany, a mając ją na oku dzień i noc, zareagować, gdyby doszło do jakichś komplikacji pooperacyjnych.


Jestem ogromną zwolenniczką kastracji/sterylizacji zwierząt. Dzięki takiemu zabiegowi unika się wielu kłopotów, od niechcianych szczeniąt/kociaków, po zagrożenie śmiertelnymi chorobami. Nie wiem, jak dziś wygląda świadomość o słuszności kastracji/sterylizacji, ale kiedy my sterylizowaliśmy pierwszą suczkę, przeglądałam fora i ze zgrozą odnotowałam, jak wielu ludzi histerycznie reaguje na ten zabieg. Dla mnie to źle pojęta miłość do zwierzęcia, jako członka rodziny. Wystarczy przecież przez 10 dni przypilnować psa, by nie zrobił sobie po operacji krzywdy ściągając szwy, czy rozlizując ranę. Zważywszy na fakt, iż ropomacicze jest bardzo częstą chorobą, na którą umierają suczki po siódmym roku życia, sterylizacja może zaważyć na zdrowiu i życiu zwierzęcia.

Mantrę wysterylizowaliśmy dokładnie w czwartek tydzień temu. Weterynarz miał problem, ponieważ po cesarskich cięciach suczka miała zrosty. Na szczęście wszystko poszło dobrze, Mantra doszła już do siebie całkowicie. Jutro po południu szwy zostaną zdjęte, a fartuszek powędruje do szafy. Suczka znów będzie, jak nowa. Od tej chwili druga połowa życia upłynie jej na beztroskiej zabawie.


Jestem ciekawa, jakie Wy macie zdanie na temat sterylizacji/kastracji? Czy znacie racjonalne powody, by być przeciwko? A może myślicie o tym, ale macie obawy przed zabiegiem? 

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Cenzura na blogu.

Dla rodziny odzyskanie Dworu na Woli Zręczyckiej oraz wszystkie te rzeczy, które dzieją się w konsekwencji i dookoła tej sprawy, znaczą bardzo wiele. Strona internetowa, którą stworzyłam na potrzeby zarówno przywołania pamięci o historii rodziny, jak i będąca w przyszłości dokumentacją naszego życia we Dworze, to jedna z takich właśnie ważnych dla rodziny spraw. Ja, chociaż coraz bardziej wkręcam się w te rodzinne historie, a ich opisywanie sprawia mi ogromną przyjemność, zachowuję do tego co piszę właściwy sobie dystans. I tutaj pojawia się mały problem, że nie wszystko, co bym chciała, mogę napisać. Rodzina, czyli Chłop i Mamuśka, mają nieco inne spojrzenie na własną historię, które szanuję i nie zamierzam się za bardzo wychylać. Jak w każdej rodzinie, na przestrzeni wieków, zdarzały się jakieś drobne „smaczki”, o których chętnie bym napisała, bo ludzie lubią pikantne szczegóły. Na razie jestem stopowana, bo tego nie powinnam pisać, a tamtego nie wypada. Zostałam ostatnio delikatnie skarcona, kiedy poświęciłam któremuś z pra-wujów akapit pisząc, że jego głównym zajęciem było latanie za "krakowskimi spódniczkami".

-A nie, nie-rzekł Chłop- To nieładnie tak o nim pisać.


Kilka dni temu popełniłam wpis o wybrykach i przygodach partyzantów na Woli. Opisałam pewne zabawne wydarzenie, nazwałam sprawy wprost, nie owijając w bawełnę. Pozwoliłam sobie opublikować tekst bez cenzury.

-A nie mogłaś napisać tego bardziej subtelnie? Musiałaś tak dobitnie pisać, że chłopaki zasrali cały las?- rzekł z lekką nutą potępienia Chłop.

Pomyślałam sobie, że go zaraz pacnę w ucho. Chyba mu się jakieś klepki w głowie poprzestawiały, bo najwyraźniej Chłop przepoczwarza mi się w Arystokratę.

Mogłam, kochanie. Oczywiście, że mogłam napisać, iż kwiat polskiej męskiej młodzieży, w antrakcie heroicznej walki o wolność ojczyzny, na skutek zabezpieczenia prowiantu z mleczarni przed zakusami wroga, spożył ów nabiał, po czym roztoczył po całym lesie dworskim woń z trzewi dalece odbiegającą aromatem od zapachu róż rozkwitłych letnią porą.

Zapraszam na wpis bez cenzury: